Kicia

Ur. 2005 Zm. 2020-07-16
16 lipca 2020 r. o 1:32 odeszła Kicia. Wciąż nie mogę uwierzyć. Odpoczywaj w pokoju. Już nic nie boli. Kocham Cię i mam nadzieję, że się kiedyś spotkamy.
Zapal świeczkę

Księga pamięci

  • Od: Yoda 2021-10-04 09:06
    Kochana Kiciu, z okazji dzisiejszego święta składam wyrazy pamięci i miłości do Was wszystkich. Kiedyś o tak się spotkamy.
  • Od: Kicia 2020-08-16 21:37
    Dziś mija miesiąc, Kiciu:( Pamiętam, kocham, tęsknię.
  • Od: Norka 2020-08-07 16:32
    Światełko pamięci dla Ciebie, Kiciu ♡ ❤️ ♡ ❤️ ♡
  • Od: Foksiu 2020-07-31 22:30
    …...…,•’``’•,•’``’•,
    …...…’•,`’•,*,•’`,•’
    ...……....`’•,,•’`
    Jeżeli mnie szukacie
    Szukajcie w sercach Waszych
    Tam jest moja przystań
    Tam jest mój Raj
    …...…,•’``’•,•’``’•,
    …...…’•,`’•,*,•’`,•’
    ...……....`’•,,•’`
    Tam zawsze Jestem z Wami.
    Światełko pamięci dla Ciebie Aniołku.
  • świeczka
    Od: 2020-07-22 21:38
    Słoneczko moje - dziś - trochę przygnębiona - wyszłam na spacer i oto jaki widok zastałam. Ustawiam Ci jako tło. Natura jest piękna i przynosi ukojenie. Tak czuję, że Ty do tego też łapkę przyłożyłaś.
  • świeczka
    Od: Chico 2020-07-22 09:40
    Kochana Kiciu, cudowny kotku, Światełko Pamięci..od kogoś, kto też bardzo kochał....
  • Od: Kicia 2020-07-19 11:39
    Dziękuję serdecznie za słowa otuchy i wsparcia. Rozczuliły mnie i też mam taką nadzieję, że się z naszymi bliskimi spotkamy. Tylko tak smutno i pusto bez Kici.
  • świeczka
    Od: Darek 2020-07-17 21:15
    Kiczu światełko pamięci dla Ciebie
  • Od: KAPSEL 2020-07-17 16:39
    (¯`•´¯)✿
    ˜”*°•ڰۣڿ♥ڰۣڿ•✿światełko pamięci(*)(*)(*)
    __(¯`•´¯)✿ dla Ciebie Kochanie♥
    ˜”*°•ڰۣڿ♥ڰۣڿ•✿
    Serdecznie współczuję straty Przyjaciółki rozumiem ból pocieszeniem jest że już ją nic nie boli i miała szczęśliwe życie przy kochającej rodzinie.
  • Od: Yoda 2020-07-17 14:56
    Światełko Pamięci, kochana, cudowna Koteczko. A jesli dla Twojej cuownej ziemskiej Pani będzie to pocuechą, to proszę wiedzieć, spotkamy sie kiedys wszyscy, którzy się kochali.Ja żyje tylko dlatego, że po swojej śmierxj moja Yoda zamanifestowała si ekilka razy, bardzo wyraźnie, w biały dzień, co słyszała również moja druga kotka..Inaczej już by mnie nie było, takie miałam poczucie winy. Pani swoją Koteczkę dochowała przynajmniej do pięknego wieku..chociaż wiem, że zawsze jest zbyt wcześnie. Dla Pani głębokie wyrazy szacunku za to i proszę wierzyć, nie wszystko się kończy.
  • świeczka
    Od: 2020-07-16 22:11
    Krótka historia Kici. Była cudowną charakterną koteczką - najlepszą pocieszycielką po stracie Nusi - mojej psinki, która też ma tu swój kwiatek. Kicię miałam 10 lat, zabrałam ją z lecznicy, w której mieszkała. Miała wtedy od 3 do 5 lat. Sama mnie wybrała. Wpakowała mi się na kolana, gdy wet badała Nusię. Domownicy nie zgodzili się na zabranie Kici do domu (były już tu dwa zwierzątka - sunia i mruczek). Niestety Nuka wkrótce odeszła, a następnego dnia Kicię zabrałam do siebie. Płakałam po stracie pieska, a koteczka wchodziła mi na kolana, wąchała oczy, lizała po twarzy. Pokochałam ją jak Nusię i bardziej - podwójnie - za jej wyjątkowość. Nigdy mnie nie ugryzła, dała się nawet kąpać, co uważam za jeden z największych wyrazów miłości i zaufania, nie drapała mnie. Gruchała, gdy wchodziłam do pokoju lub odzywałam się do niej. To był mój koteczek - wybrał mnie, pokochał najbardziej ze wszystkich i prawie zawsze wołany - przychodził, reagował. Nie zawsze, bo czasem jej się nie chciało czy może źle się poczuła, spała, jadła, ale tak to zawsze. Nie wiedziałam, że kociątka mogą być tak kontaktowe, przywiązane do ludzi. Kicia nie chorowała (raz do tej pory). Niestety od miesiąca leczyłam ją u weterynarza - z powodu niezidentyfikowanego bólu. Myśleliśmy, że chodzi o stawy, okazało się, że zęby. Operacja, leki, wyczerpanie. Nie chciała jeść, chudła. Gdzieś się ukłuła na balkonie w oczko (zmętniała gałka, zrobił się wrzód, dostała na to kropelki). Słabo chodziła, co lekarz tłumaczył problemem ze wzrokiem i oceną odległości. W końcu zasłabła - na szczęście w dzień - odratowaliśmy ją. Jak się potem okazało - to była zapaść. Odżywiliśmy, kroplówki i leki dostała i lekarz zalecił drugą operację na ząbki. Powiedział, że jest duże ryzyko, ale wszystko poszło świetnie. Pierwszego dnia dosłownie rzuciła się na jedzenie. Potem znów problemy - brak apetytu, z poruszaniem się. Leki, kroplówki, stres kotki i mój. Wreszcie we wtorek ustaliłam z doktorem przerwę od leków i wizyt. Gorąca środa minęła, Kicia gorzej się czuła. Po 20.00 jakoś tak oklapła. Potem drugi raz po 23.00. Zrobiła pod siebie, trochę ją umyłam, włożyłam w koce, głaskałam i było chyba lepiej. Mruczała, polizała trochę karmy, myślałam, że przetrwa noc. Dwa razy rozkopała się. W końcu po 1. zataczając się ruszyła do łazienki. Myślałam, że do kuwety i tam ją włożyłam. Odpoczęła z 5 sekund i wyszła stamtąd, położyła się w ciemnym chłodnym miejscu w łazience. Wydała spazm i jęk bólu. Złapałam ją na ręce i obudziłam domowników, że jest źle. Jeszcze raz tak strasznie zajęczała. Powiedziałam, że chyba to koniec. Łapała powietrze z językiem na brodzie aż przestała. Jeszcze ją próbowałam reanimować, wzywałam, prosiłam. Odeszła na moich rękach. Była 1.32 dziś rano. Głowa latała jej we wszystkie strony, ciałko bezwładne, a ja ją tuliłam, nosiłam, płakałam, całowałam. Na próżno. Nie mogę przestać płakać, wmuszam w siebie jedzenie, nie wierzę w to i chcę ją znów zdrową i szczęśliwą. Odliczam godziny od jej odejścia, to jej pierwsza noc nie w domku, choć niedaleko Nusi. Tęsknota i płacz. Pustka. Rozpacz.

Ostatnio zapalone świeczki