Nasz firmowy kochany Reksio...

Kochany Reksiu gdy przyszłam 4 lata temu do pracy od razu się polubiliśmy dodawałeś mi otuchy swoją obecnością...

Nie miałeś łatwego życia po kilku latach tułaczki trafiłeś do nas.
Byłeś Naszym stróżem.
Woda , jedzenie i mały kąt , głaskanie i ciepłe słowo to wszystko co ofiarowaliśmy wiele i nie wiele ale zasługiwałeś na więcej...

Dzisiaj poprosili abym poszła z Tobą do schroniska obok bo miał być weterynarz.
Poszliśmy byłeś na moich rękach a wróciłam już sama.
Nie było szans Cię ratować duży guz w brzuszku wyczuwalny gołą ręką Twoja skóra na kościach...podobno bolało ale złagodziłam Ci ból...
Mam wyrzuty sumienia że to prze ze mnie odeszłeś...ale odeszłeś na moich rękach otoczony miłością i troską jakiej nie doznawałeś tak mocno wcześniej.
Byłam przy Tobie do ostatniego bicia serduszka , gdy odeszłeś żegnając się z Tobą wyszłam...

Dziękuje że byłeś ta strona jest dla Ciebie...
do zobaczenia odnajdź moją Sarunie i czekajcie....

Panie Boże, nie jestem aniołem
dziś niewielu jest takich na świecie,
może ci, co na ziemskim padole
pokochali zwierzęta i dzieci.
Panie Boże, powiedziałeś "proście",
rzekłeś "proście, a będzie wam dane"
wiesz, że dzisiaj po Tęczowym Moście
poszedł do Ciebie Nasz pies kochany.
Panie Boże, poznasz go z łatwością,
miał sierść jedwabistą, cztery łapki, ogon,
proszę o Panie, zawołaj go głośno,
bo miał w zwyczaju nie słuchać nikogo.
Panie Boże, nie proszę dla siebie,
znajdź mu jakąś osobę przyjazną,
by głodny i smutny tam nie był, i żeby
mógł sobie przy kimś spokojnie zasnąć.
Panie Boże, a gdy tak się stanie,
że i mnie zabrać stąd będzie trzeba
pozwól, by wyszedł mi na spotkanie,
kiedy będę wędrować do nieba...



Może nikt Ci tego nie mówił ale ja Cię pokochałam jak swojego psiaka...
Przepraszam już tęsknie , pierwszy raz mnie jutro w pracy nie przywitasz...

Sylwia